Nasza historia: Poznaliśmy się 4 lata temu w Niechorzu, nad morzem 🙂 Oboje bylismy tam w pracy, ja „dorobić” sobie przed pójściem na studia na stoisku z biżuterią, Jarek oczywiście w roli trenera, na obozie piłkarskim. Jarek często spacerował ze swoimi zawodnikami obok mojego miejsca pracy, któregoś dnia spotkaliśmy sie wzrokiem. Przez te kilka dni zdążyłam przyzwyczaić sie do tych przechadzek, mimo ze nadal nic o sobie nie wiedzieliśmy. Pewnego dnia jednak wyjechał, a ja straciłam juz nadzieje, ze go zobaczę. Kiedy zobaczyłam go za jakis czas znowu, w klubie, pomyślałam ze to jakis znak. Teraz wiem, ze Jarek myślał o tym samym, o tym ze dostaliśmy druga szanse na to zeby sie poznać 🙂 tego wieczoru zaczepił moja koleżankę, z która śmialysmy sie ze sposobu tańca jednego z kolegów Jarka. Wiedział, ze do nich podejdę.. Zaczęliśmy rozmawiać, rozmowa trwała do rana, nie kończyły nam sie tematy, rozumielismy sie i śmialiśmy bez konca, spacerowalismy nad ranem po plazy, aż odprowadził mnie do domu. Przez cały tydzień spotykaliśmy sie codziennie i nadal nie brakowało chemii miedzy nami. Po tak krótkim czasie wiedzieliśmy juz o sobie dość sporo. Znowu zdążyłam przyzwyczaić sie do jego obecności i znowu wyjechał… To rozstanie przeżyłam troche bardziej, myślałam ze zapomni o mnie i wróci do swojego życia w Warszawie, a te pare dni przejdzie do historii z serii „moje wakacyjne przygody”. Nie zapomniał! Utrzymaliśmy kontakt, a za jakis czas zaprosił mnie na wesele siostry w Warszawie. Nie wierzył, ze przyjade. Szczerze mówiąc ja tez nie, ale to moja mama powiedziała do mnie: „jedz i baw sie dobrze, co ci szkodzi?”. Pojechałam, spędziłam z nim kilka fajnych dni i oboje po tej wizycie wiedzieliśmy juz, ze musimy byc razem… 🙂 Przeprowadziłam sie z Wrocławia, zamieszkalismy razem, a teraz jesteśmy małżeństwem 🙂
Moja ślubna inspiracja: Chcieliśmy zeby klimat naszego wesela był związany z dniem, w którym sie poznaliśmy. Lato, woda, ciepły klimat, słoneczne okulary, plaża, dlatego wybraliśmy Cadillaca colorado, palac na wodzie, pastelowe kwiaty i latarenki, jako symbole pierwszej nocy, która przegadalismy nad morzem 🙂 bardzo chcieliśmy wyglądać wyjątkowo, M.in dlatego Jarek uszył sobie wymarzony garnitur w stylu, ktory pasowałby do tego klimatu.
Nasze przygotowania: Jak juz wiecie moj maż, jak każdy facet nie tracił nerwów w trakcie przygotowań, jako jedyny panował nad sytuacja, uspokajał i podchodził do wszystkiego rozsądnie. Ja za to, jak każda kobieta denerwowałam sie każdym szczegółem. Początki były stabilne, wybraliśmy sale, która od początku była tą wymarzoną, znalazłam wymarzona suknie i zespol, który poleciliscie nam Wy 🙂 Lajcik! Ciśnienie zaczęło wzrastać pare miesięcy przed. Wybór kwiatów, winietki, menu, dodatki, poprawki ubrań, potrzebne dokumenty, lista gości, która ciagle sie pomniejszala, rodzice wkladajacy wszędzie swoje 5 gr i bum! Dzień przed weselem musiałam sobie usiąść, popłakać i napić wina, ale to oczywiście bylo potrzebne 🙂 tym sposobem dotarliśmy do ołtarza 🙂
Moja suknia: Moja suknia była kolejną z kilku, które zdążyłam przymierzyć zanim do niej dotarłam, ale jak tylko zobaczyłam siebie w niej wiedziałam ze to ta. Marzyłam o długiej,koronkowej sukni, jednocześnie subtelnej i seksownej, o długim trenie i welonie do ramion, o sukni która spodoba sie Jarkowi. Była idealna, chociaż w trakcie wesela troche sie popsuła i tren przeszkadzał w tańcach 🙂
Moje dodatki: Kolczyki i bransoletkę kupiłam w salonie Madonny, tutaj także chciałam zachować umiar, szczegolnie ze na codzień raczej nie noszę biżuterii. Kwiaty i buty utrzymałam w pastelach nawiązując do wystroju sali i moich ulubionych kolorów, jasnego różu, bezu, mięty.. Bardzo podobały nam sie nasze bukieciki 🙂
Przyjęcie: W Venecia Palace bylismy wczesniej na innym weselu. Palac na Wodzie był wtedy dopiero w budowie. To miejsce odrazu nas oczarowalo, powiedzieliśmy sobie wtedy ze kiedyś odbędzie sie tutaj rownież nasze wesele i tak sie stało 🙂
Świadkowie: Moja świadkowa – Patrycja, jest jednocześnie moja siostra cioteczną i najlepsza przyjaciółką. Jeszcze zanim Jarek mi sie oświadczył wiedziałam, ze kiedyś poproszę, aby to właśnie ona stanela obok mnie przy ołtarzu jako moja świadkowa. Jest wspaniała osoba, choć bardzo sie różnimy, nie ma nikogo, kto bardziej mnie rozumie. Jest moim dobrym duszkiem, tą rozsądniejszą, spokojniejszą, bardziej opanowaną stroną. W roli swiadkowej sprawdziła sie idealnie, była przy mnie, chociaż dzieli nas 500 km, nad wszystkim czuwała. Tak jak Piotrek, pomogła nam stworzyć ten dzień idealnym. Świadek Jarka – Piotrek, najlepszy przyjaciel, znają się 13 lat. Piotrek tak jak Jarek to każdej sytuacji podchodzi z uśmiechem, maja podobne poczucie humoru i sa konkretni w tym co robią. Rozumieli sie bez słów, Jarek wiedział, ze Piotrek swietnie poradzi sobie w roli świadka i tak było 🙂
Pierwszy taniec: Był magiczny chociaż Jarek nie jest mistrzem tańca 🙂 mimo wszystko postanowiliśmy pójść na żywioł, żadnych kursów tańca, aby nie dawać sobie dodatkowych powodów do stresu i kłótni przedweselnych, nasz taniec był spontaniczny i taki był chyba jego urok 🙂 tańczyliśmy do piosenki Johna legenda – all of me, oczywiście nie bez powodu, to nasz ulubiony kawałek z pięknym tekstem i jeszcze piekniejszym wokalem jednego z naszych ulubionych wokalistów. Cieszymy sie , ze pojawił sie także w naszym teledysku, mimo ze nie wiedzieliśmy ze sie tam znajdzie 🙂
Nigdy nie zapomnę: Twarzy mojego męża, ktory wypowiadał przysięgę, do tej pory był to jeden z najbardziej wzruszajacych momentów w moim życiu 🙂 Jarek: „nie zapomnę twojej twarzy, kiedy mówiłas przysięgę”
Największy stres: Andzela – Stres o całokształt, zeby wszystko wypaliło i zeby goście byli zadowoleni. Jarek – żadnych stresów 😉
Nasz plener: Pozwolił nam wrócić pamięcią do chwili w ktorej sie poznaliśmy i przypomnieć sobie jaka drogę pokonaliśmy wspólnie do tej pory 🙂 fizycznie cieżko, szczegolnie spacery po kamieniach o gołych stopach i turlanie sie w sukni ślubnej po falochronie, wchodzenie ischodzenie w niej z klifu w lesie, ale było warto, a atmosfera pozwoliła nam pokazać maksimum uczuć 🙂
Miodowy miesiąc: Miesiąc, a raczej tydzień miodowy spędziliśmy na Kos 🙂 magiczna wyspa, na ktorej na maksa cieszyliśmy sie sobą i ladowalismy bateryjki wyczerpane po ciężkim roku.