Nasza historia: Wersja Kuby – Poznaliśmy się w pracy, gdzie Patrycja mnie zrekrutowała. Na początku byliśmy dla siebie bardzo… służbowi i między nami była pewna bariera. Zmieniło się to podczas pewnego wspólnego wypadu kiedy dowiedzieliśmy się że jesteśmy w tym samym wieku i mamy wieeele wspólnego. Na początku nasze spotkania były tajemnicą, nasz przyjaciel który pracował razem z nami, próbował nas na różne sposoby zeswatać ze sobą bo widział, że jest między nami jakaś chemia, śmieszne to było kiedy byliśmy już parą, a on dalej próbował nas zeswatać. Wersja Patrycji – W pracy. Umawiałam Kubę na rekrutację. Przeglądając jego cv powiedziałam do swojej szefowej, że ten chłopak mógłby zostać moim mężem (spodobało mi się jego zdjęcie). Oczywiście Kuba nie wiedział, że wpadł mi w oko jeszcze przed naszym pierwszym spotkaniem. Jak tylko został przyjęty do naszego zespołu próbowaliśmy z tego żartować, ale skrępowanie zostało. Było o tyle niezręcznie, że mimochodem zaczęłam go unikać. Pewnego dnia Kuba, żeby przełamać nasze koleżeńskie lody, zaprosił mnie na imprezę. I wtedy wszystko się zaczęło.
Czym się zajmujecie na co dzień: Oboje pracujemy w nieruchomościach, ale prowadzimy dwie osobne firmy, choć często współpracujemy ze sobą. Patrycja zajmuje się zakupem i sprzedażą mieszkań, a ja obsługuje mieszkania na wynajem i często szukam dla inwestorów nowych mieszkań do kupienia.
Moja ślubna inspiracja: Dla Kuby ważne było otoczenie, a dla mnie piękna sala. Ustaliliśmy że pobierzemy się w rodzinnym mieście panny młodej – w Koninie, pomimo że oboje mieszkamy we Wrocławiu. Dookoła Konina jest wiele pięknych jezior i lasów. Więc szukając miejsca na wesele dokładnie wiedzieliśmy czego oczekujemy. Jak już mieliśmy wybrane miejsce to do tego doszły setki obejrzanych fotografii z Pinteresta, czasem programy w tv i pomysł na wesele gotowy.
Nasze przygotowania: Przygotowania do ślubu były najpierw krótkie i konkretne, a tuż przed ślubem bardzo szalone i nerwowe. Podstawowe rzeczy zarezerwowaliśmy kilka miesięcy przed ślubem, później odpuściliśmy sobie na tyle, że nie zorientowaliśmy się kiedy minęło pół roku, a my jesteśmy w lesie. Do tego dogrywanie szczegółów zbiegło się z największym natłokiem w pracy.. krótko mówiąc miesiąc przed weselem zrobiło się gorąco. Ale to co się zadziało w dniu ślubu było jak magia. Wszystkie problemy zniknęły, chmury ustąpiły z nieba, zaświeciło piękne słońce i nasi najbliżsi zjeżdżali się z całej Polski czuliśmy się jak w bajce.
Moja suknia: Atelier Agata Gajek we Wrocławiu. Tworzona według własnego projektu. Na co dzień jestem dużo bardziej zdecydowaną osobą.. myśl o tym, że to moja suknia ślubna wprowadziła nie małe zamieszanine w mojej głowie. Ale Pani Agata, oaza spokoju i cierpliwości, poradziła sobie z tym bez problemu.
Moje dodatki: Kwiaty – najpiękniejszy bukiet na świecie przygotowany przez kwiaciarnię „Azalia” w Koninie. Na hasło Patrycja promocja 10% 😀 Pozdrawiam moją siostrę! Buty – Kazar, Biżuteria – Novia Blanca. W trakcie wesela otrzymałam jeszcze wyjątkowy naszyjnik od babci Kuby – piękne przywitanie w rodzinie.
Miejsce przyjęcia: Leśna Przystań w Mikorzynie. Było dokładnie tak jak sobie wymarzyliśmy, otoczenie lasu, jezioro. Do tego firma dekoracyjna zrobiła salę na bóstwo, pogoda dołożyła swoje.. nie moglo być lepiej :]
Świadkowie: zdecydowaliśmy sie na świadków wybrać rodzeństwo.
Pierwszy taniec: Ain’t Nobody nasza piosenka z czasów kiedy zaczeliśmy poznawać się bliżej.. Setki wspomnień, romantycznych wieczorów i dobrej zabawy.
Nigdy nie zapomnę … Pierwszego widoku panny młodej w ogródku przed jej domem gdy przyjechałem po moją przyszłą żonę 🙂
Największy stres… Kiedy Ksiądz powiedział, że przyszliśmy za późno na załatwianie formalności przed ślubem. A później przed samym ślubem, kiedy uświadomiliśmy sobie, że to już dziś, że wszystko do czego przygotowywaliśmy się w ostatnim czasie i wszystko o czym marzyliśmy i wyobrażaliśmy sobie przez całe nasze życie ziści się już za parę godzin.
Nasz plener… wybraliśmy Łazienki Królewskie w Warszawie. Miejsce dla nas raczej przypadkowe. Sylwia sprawiła że to miejsce wyglądało bardzo wyjątkowo.. nie mieliśmy pojęcia, że można uchwycić tam takie kadry. Jak tylko pojawiła się w plenerze to wychwytywała milion niesamowitych ujęć w niedostrzegalnych dla nas miejscach.
Miodowy miesiąc… Dopiero przed nami. Lecimy za tydzień 🙂 mamy nadzieję że arabska kultura odpowiednio nas ugości, a drinki na plaży będą odpowiednio… smaczne.