Nasza historia: Zabawna jest historia naszego poznania. W 2008 na jesieni zaczęłam pracować jako asystentka w sprzedaży i tam poznałam Ankę Szymańską, przyjaciółkę Kamila. Ona chyba jakoś 2 tygodnie po poznaniu mnie, mówi: Anka mam dla Ciebie męża… Kilka dni później, Ania zaaranżowała spotkanie w Biegu Cafe na Placu Zbawiciela. Wtedy poznałam Kamila, ale szczerze to ani On ani ja nie byliśmy zainteresowani jakąś bliższą znajomości, bo On wtedy nawet był zajęty. Od tamtej pory były jakieś wspólne imprezy i spotkania, ale zupełnie nie iskrzyło… Aż tu nagle w 2011 na wiosnę coś zaczęło się dziać, częstsze spotkania i zaczęło iskrzyć… Ja nie miałam do końca tego w głowie, bo szykowałam się na wyjazd do USA. Około tygodnia przed planowanym moim wyjazdem Kamil zapytał czy może spróbujemy się sptykać przez tydzień, żeby zobaczyć czy jak wrócę z USA to będzie do czego wracać. Stwierdziłam co mi zależy w końcu to tylko tydzień. Ale pech ( albo przeznaczenie) chciał, że nie dostałam wizy. Więc zostałam ….. jego żoną 🙂
Czym się zajmujecie w życiu: Kamil na co dzień prowadzi firmę, a Ania do tej pory pracowała jko ksiegowa w Warszawie, obecnie wychowuje córkę.
Moja ślubna inspiracja: Lekkość i kobiecość Very Wang 🙂
Nasze przygotowania: szalone i szybkie… obydwoje ze stresu nie przespaliśmy nocy, Kamil jechał w dzień ślubu do fryzjera do Warszawy ( Barber Pascal ), ja od rana nawet nie wiedziałam jak się za to wszystko zabrać, podczas robienia mojej fryzury prawie usnęłam, czułam się jak na kacu. Potem pędem do hotelu na makijaż, wszystko w szalonym tempie – ale i tak wyszło perfekcyjnie.
Moja suknia: Powstała dzięki cudownej projektantce Sylwi Kopczyńskiej. Panią Sywię poznaliśmy na targach ślubnych wedding show. Jak zobaczyłam jej suknie to od razu wiedziałam, ze to jest to czego szukam.
Dodatki: Podobnie jak z suknią było z kolczykami. Jak je zobaczyłam to nawet nie szukałam innych… Większy problem był z butami, bo nie chciałam żeby były takie typowe ślubne – białe. Moje były w kolorze gołębim szarym i idealnie dopełniały cały wygląd.
Miejsce przyjęcia: Trochę szukaliśmy, wybór był pomiędzy Warszawą i okolicami aż po Płock – i jednak Hotel Tumski przekonał nas do siebie świetną ofertą, poza tym już wcześniej uczestniczyliśmy tam w przyjęciu ślubnym i było cudownie, dlatego wiedzieliśmy, że raczej nas nie zawiodą. Tak też się stało, przyjęcie było wspaniałe, świetna obsługa i jedzenie. Wspaniała organizacja. Dlatego wracamy tam kiedy możemy, właśnie odbyły się tam chrzciny naszej córeczki.
Świadkowie: Najlepsi przyjaciele: Marta Jankowska, Łukasz Piotrowski
Pierwszy taniec: Najlepszy Kings of Leon- Use somebody ( a choreografia to zasługa Przemysław Wojszel –Egurrola Dance Studio)
Nigdy nie zapomnę: Najbardziej zapadają pamięć momenty najbardziej wzruszające – u nas to na pewno błogosławieństwo od rodziców.
Największy stres: Chyba pierwszy taniec 🙂
Nasz plener: Warszawa na wysokości – The View Warsaw i okolica oraz ul. Mysia
Miodowy miesiąc: Jedna noc na Helu pod namiotem